Co się stanie z polską książką?

W ostatnich dniach media huczą o projekcie ustawy o jednolitej cenie książki, która właśnie trafiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Co oznaczałoby jej wprowadzenie dla czytelnika, wydawców i księgarni? Przy malejących wskaźnikach czytelnictwa w Polsce trudno zrozumieć zalety takiego rozwiązania, dlatego warto skupić się na faktach.

Ustawa ta została przygotowana przez Polską Izbę Książki, na wzór przepisów obowiązujących we Francji i Niemczech. Jakie są jej najważniejsze założenia?

  1. Ustawa nakłada na wydawców i importerów książki obowiązek ustalenia stałej ceny książki na okres 12 miesięcy – cena ta będzie obowiązywała u wszystkich sprzedawców
  2. Maksymalny dopuszczalny rabat w tym okresie może wynieść 5%, wyjątkowo podczas targów książki dopuszczalny będzie rabat 15%. Dla instytucji naukowych może on wynieść 20%
  3. Jednolitą ceną mają być objęte także podręczniki – będzie możliwy rabat 15%, gdy zakupu będą dokonywać stowarzyszenia uczniów danej szkoły
  4. Wprowadza zakaz dodawania bezpłatnych książek do czasopism, prenumerat, itp., jak
  5. Po upływie 6 miesięcy wydawca będzie mógł wycofać cały nakład, a następnie wprowadzić na dany tytuł nową cenę jednolitą.

Z perspektywy nałogowego czytelnika, jakim jestem, projekt ten wydaje się być złym snem. Przyzwyczaiłam się do zakupu nowości wydawniczych w księgarniach internetowych, które od samej premiery książki oferują spore rabaty. Na ten aspekt zwracają szczególną uwagę autorzy ustawy uznając ją za szczególnie dotkliwą dla małych, stacjonarnych księgarni. Nie sposób nie zgodzić się z tym argumentem, ale czy nie tak działa wolny rynek? Klient ma prawo wybrać takiego dostawcę, który zapewni mu ten sam produkt w niższej cenie. Jednak bardzo rzadko spotykane jest zjawisko przecenionej ceny towaru zaraz po pojawieniu się w ofercie, a tak nagminnie dzieje się z książkami. Powoduje to, że standardowa cena książki jest zawyżana przez wydawców, którzy zdają sobie sprawę, że współpracując z dużymi sieciami muszą zaoferować im swoje publikacje z rabatem i liczyć się z zarobkiem dopiero po długich miesiącach oczekiwania na zapłatę. O patologiach tego systemu można przeczytać w Polityce. W takim razie czy ustawa o jednolitej cenie książki rozwiązałaby ten problem? Czy istnieje szansa, że czytelnik mamiony rabatami wciąż wydawałby tyle samo na zakupy?  Sami wydawcy mają na tym polu odmienne zdanie.

polemika_1a

Zatem warto przyjrzeć się sytuacji w krajach, w których ustawy o stałej cenie książki zostały już wprowadzone. PIK jako wzór stawia nam Francję, która od 36 lat posiada tego typu regulacje prawne, oraz Niemcy, gdzie od 1888 roku obowiązuje stała cena książek. Szczególne zwrócenie uwagi na rynek niemiecki, który jest jednym z największych w Europie, wydaje mi się chybione. Skoro ustalenia te działają od ponad 120 lat nie mają one znaczenia dla czytelników przyzwyczajonych do takiej sytuacji. Zwłaszcza, gdy mowa o czytelnikach, wśród których 60% obywateli kupuje książki, a 80% młodzieży interesuje się czytaniem. Bardziej należałoby się przyjrzeć Wielkiej Brytanii lub Izraelowi, którzy kilka lat temu podjęli się próby wprowadzenia ustawy o jednolitej cenie książek i wycofali się z niej. Jak podaje portal lubimyczytac.pl w Izraelu w ciągu zaledwie trzech lat od wprowadzenia zmian zauważono drastyczny spadek sprzedaży książek. Tego argumentu zdaje się nie zauważać Polska Izba Książki, która w swojej prezentacji  o projekcie ustawy poświęca wiele miejsca na zbicie argumentów swoich przeciwników, lecz na zaletach skupia się zaledwie na jednym slajdzie, punktując że ustawa ta jest zgodna z przepisami wolnego rynku, prawem UE oraz na pewno wesprze czytelnictwo. Wygląda to na bardzo optymistyczną wizję, jednak nie popartą żadnymi konkretnymi badaniami.

Skoro nawet biblioteki, które aktualnie mogą posiadać nawet 40% zniżkę na zakup nowości czytelniczych, odczują zapisy ustawy na własnym budżecie, co ma powiedzieć zwykły czytelnik? Być może nie będzie tak źle, jeśli zaproponowana ulga podatkowa na zakup książek również zostanie wprowadzona. W takim przypadku wydając kilkaset złotych rocznie na książki można by odliczyć od nich 5% VAT (książki papierowe) lub 23% VAT(e-booki). Pozostaje pytanie czy regulacje będą obowiązywały na tych samych zasadach również przy sprzedaży e-booków. Jak wybrnie z tego Legimi oferujące abonament czytelniczy bez limitu książek? Aktualnie sama korzystam z Legimi namiętnie i jeśli zamiast wydając 39,99 zł miesięcznie na tyle książek ile mam ochotę, mogłabym kupić w tej cenie zaledwie jedną, czułabym się okrutnie ograniczana. Co prawda nikt nie każe mi skupiać się tylko na nowościach wydawniczych, ale po roku, kiedy będzie już możliwy zakup z rabatem, jakie istnieją szanse, że zdecydowałabym się na prozę debiutanta albo przypadkową książkę, która okazałaby się doskonała?

Aktualnie projekt ustawy jest poddany konsultacjom społecznym czyli bada się nastroje czytelników oraz pyta się ich o sugestie. Największy w Polsce portal zrzeszający czytelników przeprowadził ankietę i jej wyniki trafiły do Ministerstwa. Skoro my, czytelnicy, mamy w tej sprawie prawo głosu to wyraźmy go. Jakie są Wasze przemyślenia na ten temat? Czy aktualna forma ustawy za Wami przemawia czy liczycie na jej poprawki? Czy w ogóle istnieje szansa, że takie rozwiązanie wpłynęłoby na wzrost czytelnictwa w Polsce?

 

 


4 myśli w temacie “Co się stanie z polską książką?

  1. Jak słyszę o tej ustawie to aż mi się wszystkiego odechciewa. To jest cios wymierzony w Polskie (już i tak ubogie) czytelnictwo. Jestem załamana! Petycję już dawno podpisałam i mam ogromną nadzieję, że uda się odroczyć ten haniebny i nieprzemyślany pomysł!

    Polubione przez 1 osoba

  2. Sprawa ma się tak: książki są drogie. Nie ma co ukrywać, że są. W Polsce w ogóle mamy ogromne spadki jeśli chodzi o liczbę ludzi czytających książki – i przyznam szczerze, że pomysł, by „utrzymywać ceny”… Cóż, przeraża mnie. Osobiście nie mam na czytanie tak dużo czasu, jakbym chciała, ale zdarza mi się wpaść do księgarni słynącej z tanich książek i zakupić ich po kilka(naście) sztuk „na zaś”. Gdybym miała zapłacić za nie cenę wyjściową, kupiłabym maksymalnie trzy. A to już jest duża różnica…

    Polubienie

Dodaj komentarz